wtorek, 8 stycznia 2013

Recenzja Julie Wellings - Nieposkromiona


Tytuł: Dom Nocy 4: Nieposkromiona 
Autor: P.C. Cast + Kristin Cast
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 360
Data wydania: październik 2010
Ocena: 6-/10 


Mocno przygryzłam wargę by powstrzymać łzy, i upokorzona, z płonącymi policzkami wybiegłam z klasy. Co to kurde miało być? Jednego byłam pewna: Erik Night był mną wciąż zainteresowany. Może i to zainteresowanie polegało głównie na pragnieniu, żeby mnie udusić, ale jednak...

Paranormal–romance to gatunek, który zdobył już wiele fanów – głownie wśród nastolatek i dzięki temu stał się dość popularny. Jednak w niektórych kręgach (np. środowisku blogowym) wiele osób uważa te pozycje za gorsze od innych. Ja nie należę do tych osób i co więcej, uwielbiam czytać takie książki właśnie przez to, że są lekkie i przyjemne w odbiorze. I może człowiek po przeczytaniu takiego tworu nie będzie skakał z radości, że przebrnął przez wiele metafor, niezliczone odniesienia itd., ale będzie miał miłe wspomnienia. Z pewnością do najpopularniejszych serii paranormalnych zaliczyć można słynny już Dom Nocy autorstwa P.C. Cast i Kristin Cast. Tym razem miałam okazję przeczytaniaNieposkromionej, czyli czwartego już tomu owego cyklu, który zdobył już duże uznanie. Czy to był trafiony wybór, no cóż…
Zoey została sama. Jeszcze niedawno miała trzech chłopaków teraz nie ma żadnego. Jeden ją oszukał, potem ktoś go zabił, drugi ją przyłapał w niedwuznacznej pozycji z pierwszym, a trzeci dalej chce z nią być, ale ona go nie kocha. W dodatku przez kolejne kłamstwa jej paczka również się od niej odwrócili i jej nie ufają. Nikt z nich jej nie wierzy, kiedy mówi, że nie może im powiedzieć prawdy. Jedynym jej sprzymierzeńcem okazuje się Afrodyta – znająca całą prawdę, jednak teraz jest człowiekiem, a przynajmniej w połowie, bo nadal miewa wizje, tylko szkoda, że dotyczą śmierci Zo. Drugą przyjaciółką okazuje się jej stara współlokatorka, która jest teraz Nieumarłą, czyli nową wersją wampira. Do tego wszystkiego dochodzi Neferet wypowiadająca wojnę ludziom. Czy w tym zamieszaniu młoda adeptka poradzi sobie z odpowiedzialnością, jaka nad nią ciąży? I jaki mają z tym związek czirokeskie legendy jej babci?


Jak zwykle: dużo się dzieje, książka jest krótka, przez co wszystko jest poupychane i oczywiście tylko dwie osoby wznoszą cokolwiek do tej historii. – Oto reguła, którą chyba wyznają autorki tej serii, ponieważ każda z ich dotychczasowych powieści posiada te same błędy i te same plusy. Co dziwne po jakimś czasie można się do tego przyzwyczaić i wtedy w końcu da się skupić na czymś ciekawszym, np. na dociekaniu, o co w tym wszystkim chodzi. Niestety dalej nie mogę zrozumieć, czemu ten cykl dalej mi się podoba. Muszę to jeszcze przemyśleć.



Wszyscy bohaterowie są tutaj dość podobni i co za tym idzie denerwujący. Jak już wspomniałam są tylko dwie persony polepszające jakość tej książki. Chodzi mi oczywiście o Afrodytę, która zawsze coś wykombinuje i dzięki swojemu sarkazmowi i wrednemu charakterowi miesza w powieści. Taka była jej rola w pierwszym tomie i teraz to się też nie zmieniło. Trzeba przyznać, że na tej pozycji świetnie się spisuje i mimo, że frustruje inne postacie, to czytelnicy ją ubóstwiają. Drugą osoba to babcia Redbird znająca dawne czirokeskie tradycje i legendy. Gdyby nie ona Nieposkromiona była zapewne o połowę krótsza, ponieważ to właśnie jej opowieści są kluczowe dla dalszego rozwoju fabuły.



Pozostali, czyli Zoey, Erik, Shaunee i reszta paczki strasznie mnie irytują. Zachowują się jakby poza sobą nie widzieli świata i we wszystkim się ze sobą zgadzają. To co, że główna bohaterka ich wszystkich oszukiwała oni nie chcą nic wiedzieć i na nowo ją kochają. Myślałam, że skoro w poprzednim tomie się pokłócili, to w tym ta wojna się rozwinie, niestety praktycznie na samym początku się pogodzili. A liczyłam na obrzucanie się błotem.



Na pewno plusem jest, że tym razem Zoey nie posiada żadnego chłopaka, przez co fabuła nie skupia się wyłącznie na jej podbojach miłosnych, dzięki czemu w Nieposkromionej zostało więcej miejsca na ciekawsze elementy. Jednak dalej na swój sposób mnie denerwuje, ponieważ zyskuje coraz więcej mocy, wszyscy ją lubią itp. Nie ważne jakie głupstwa robi i tak wychodzi z tego obronną ręką, co bardzo mnie frustruje, bo przecież taka osoba nie mogłaby istnieć w prawdziwym świecie. Mimo to muszę przyznać, że w tej części się poprawiła i zaczyna nabierać kolorów. Wiem, że nigdy nie stanie się moją ulubioną bohaterką, jednak teraz zaczynam ją znosić, czyli Zo wkroczyła na dobrą drogę.



Jest wiele książek z gatunku paranormal – romance nieróżniących się od siebie prawie niczym. Dom Nocymożna uznać za wyjątek, ponieważ tutaj fabuła rozwija się całkiem inaczej i nigdy nie można się domyślić, jak się dany tom skończy. Nie mówię od razu, że w tej powieści znajdziemy niespodziewane zwroty akcji, ale jednak trzeba przyznać, że momentami ta historia zaskakuje i to pozytywnie.



Dom Nocy to seria, która nawet gdyby miała miliony negatywnych recenzji i tak dalej posiadałaby rzesze fanów. Czytelników nie obchodzi to, że według wiele ten cykl jest płytki oraz nie posiada żadnych wartości. Im podoba się historia opisana przez P.C. Cast i Kristin Cast i to się dla nich liczy. Ja mimo wszystko również należę do tego grona i tą powieść darzę ogromnym sentymentem. Muszę powiedzieć, że to – jak do tej pory – najlepsza część i mam nadzieję, że kolejny tom, czyli Osaczona będzie jeszcze lepszy. Hm… zawsze warto pomarzyć.

1 komentarz:

  1. Pewnie, że nie mam nic przeciwko.;D Nie widzę tu żadnych innych recenzji książki, więc czuję się jakoś wyróżniona.;D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...